
We wszechświecie żyją obcy, a Cassie Sullivan wkrótce się o
tym przekona. Wiodąca spokojne, poukładane i rodzinne życie, Cassie musi
zmierzyć się z nieodwracalnymi zmianami. Jej azyl i szczęście zostało perfidnie
zburzone i nikt jej tego nie zwróci. Jej bliscy, znajomi i przyjaciele giną na
jej oczach, jedni po drugich. Nawet w najgorszych scenariuszach dziewczyna nie
chce wiedzieć co stanie się, kiedy „inni” do końca przejmą ziemię. Życie
ludzkości nigdy nie było tak zagrożone.
Kosmici chcą opanować
ziemię. Aby wytępić ludzi, zrzucają na nich jedno po drugim coraz to gorsze
plagi. Fale, zabierają życia i świat znany ludzkości. Tylko nieliczni przetrwali,
ale nawet oni muszą się ukrywać. "Inni" wyglądają jak ludzie. Nikomu więc nie
można ufać. Cassie musi odnaleźć swego brata, który został zabrany do tajnej
bazy wojskowej. Jakie przeciwności spotkają ją na drodze? Czy uda się jej odbić
brata?
Z wielkim zapałem
zasiadłam do ekranu, kiedy zobaczyłam na pulpicie nie co innego, jak ten film. Po
tak dobrych zwiastunach i ciekawych zapowiedziach i wypowiedziach na temat
książki Ricka Jordana, nie mogłam przeoczyć tego filmu. Jakie było moje zaskoczenie,
kiedy odkryłam, że film nie jest niczym innym, jak gniotem.